Pierwszego dnia wiosny, w tydzień po weselu, w twym dworze zjawił się zwiastun rychłego końca sielanki – królewski posłaniec. Z początku trochę żałowałeś, że będziesz musiał opuścić tę piękną okolicę, a przede wszystkim młodą żonę, ale po chwili skarciłeś się w duchu, bo przecież ojczyzna tonęła w pożodze. Poza tym i tak nie potrafiłbyś się tym cieszyć, wiedząc, że wszyscy mężczyźni zdolni do walki są na froncie. Ugościłeś zatem zdrożonego wysłannika, a następnie od razu wziąłeś do ręki list i złamałeś królewską pieczęć.
19 marca, Anno Domini 1723
Zima właśnie dobiega końca, więc wkrótce czas znowu stanąć do boju. Nasza Ojczyzna znalazła się w beznadziejnej sytuacji, dlatego musimy bardzo rozważnie zaplanować nasze posunięcia, bo zły ruch może nas kosztować naprawdę wiele. Na dzień 26 marca tego roku wyznaczyłem spotkanie Rady Królewskiej, która obradować będzie na zamku w Kobruniu. Zatem staw się tam, proszę, w wyznaczonym terminie, bowiem fatum Sarmatiae wisi nad przepaścią.
Ku chwale Ojczyzny!
Vladislaus V, Dei Gratia Rex Sarmatiae
Wyruszyłeś już następnego dnia. Gosieńka pożegnała cię ostatnim pocałunkiem i błogosławieństwem na drogę, bowiem było bardzo możliwe, że po obradach Rady Królewskiej ruszysz od razu do boju. Pogoda była znakomita do podróży. Słońce przyjemnie ogrzewało swoimi promieniami, a powietrze było wspaniałe – świeże i rześkie. Jechałeś bez pośpiechu, podziwiając przyrodę budzącą się do życia i piękne, górskie krajobrazy. Czasem spotykałeś kogoś na gościńcu i chwile rozmawialiście, ale wyczuwalny był niepokój przed nadciągająca wojną. Ludzie nie byli tak weseli ni otwarci, jak zwykle w czasach pokoju.
Podroż zajęła ci cztery dni i w przeddzień narady byłeś już na miejscu, tak jak większość wezwanych senatorów. Król jednak jeszcze nie przybył. Rozgościliście się zatem, dobrze przyjęci przez gospodarza, który jednak nie należał do grona mającego obradować, jak nakazywał zwyczaj.
Następnego dnia zjawili się już wszyscy senatorowie, jednak króla jeszcze nie było. Normalna rzecz, w Sarmacji nikt nie lubił zbytnio się śpieszyć, a w czasie wojny dodatkowo mogły się przydarzyć różne nieprzewidziane zdarzenia. Jednak gdy król nie pojawił się przez cały następny dzień, zaczęliście nieco się niecierpliwić – koniec końców zbliżała się wojna, mimo że póki co nie było słychać o ruchach nieprzyjaciela. Trzeciego dnia króla wciąż nie było. Zaczęliście nieco się niepokoić, czym może być to spowodowane. Podczas wieczornej biesiady uznaliście, że jeśli król nie zjawi się do południa, to należy rozpocząć Radę bez niego.
Ranek dnia czwartego nie przyniósł zmian. Zatem rozpoczęliście obrady bez króla, co było do przyjęcia w wyjątkowej sytuacji. Sprawę tego, że Sarmacja powinna walczyć dalej uchwalono jednomyślnie. Następnie należało ustalić, w jaki sposób podjąć dalszą walkę.
Jako, że brakowało króla, wynik mógł się okazać nierozstrzygnięty, gdyż senatorów w Radzie Królewskiej jest dziesięciu. I tak też się stało. Oddano pięć głosów za pertraktacjami z Bedynami i pięć przeciwko tym negocjacjom. Dla Doręckiego tego było już za wiele.
Tym razem nie zdołałeś już zachować zimnej krwi. Wstałeś i dobyłeś swą szablę. Pierwszy zaatakował Doręcki. Z łatwością odbiłeś kilka jego ciosów. Stałeś nie poruszony, więc znowu natarł z furią. Jednak jego ciosy nie stanowiły dla ciebie żadnego zagrożenia. Stałeś w tym samym miejscu, nie cofając się nawet o krok i blokowałeś uderzenia magnata. W końcu przeszedłeś do kontrataku. Po kilku ciosach wybiłeś mu szablę z ręki. W tym momencie do sali wszedł król, a szabla Doręckiego wylądowała u jego stóp.
Starzec opowiedział więc, co zaszło, a także streścił przebieg dyskusji. Następnie król wysłuchał powtórnie argumentów obu stron. Jakiś czas rozmyślał w ciszy, wreszcie wstał i przemówił.
Już następnego dnia przybył posłaniec znad Fileny, gdzie pełniono wartę i gromadzono informacje o posunięciach nieprzyjaciela. Oznajmił, że Delagowie wznowili ofensywę i zmierzają w kierunku ważnej strategicznie twierdzy w Brzeniu, która jest zarazem siedzibą zakonu. Król polecił ci, abyś pośpieszył tamże czym prędzej, by objąć dowodzenie nad warownią.
Brzeń jest twierdzą na prawym brzegu Fileny, która znajduje się przy głównej przeprawie przez rzekę. Delagowie muszą więc zdobyć warownię, jeśli chcą kontynuować natarcie. Musisz zatem za wszelką cenę powstrzymać ich uderzenie i utrzymać twierdzę brzeńską, aby wojska Rzeczypospolitej mogły ukończyć przygotowania do kontrataku. Ponadto jest to ważny klasztor i jeden z głównych celów pielgrzymek, więc jego obrona dobrze wpłynie na nieco osłabione po upadku stolicy morale żołnierzy.
Twoja bohaterska postawa podczas obrony Brzenia pozwoliła wojskom Sarmacji ukończyć przygotowania do kontrofensywy. Gdy ogromna armia przeprawiła się przez Filenę, opuściłeś Brzeń i dołączyłeś do królewskiego wojska.
Jadąc główną drogą przez obóz mogłeś dostrzec, że na jego obrzeżach ustawione są w równych odstępach jednolite namioty, natomiast w centrum panuje duża różnorodność kwater. Było to spowodowane tym, że z tak małego skrawka terytorium Sarmacji król nie zdołałby zebrać wystarczającej ilości żołnierzy. Zatem większa część piechoty została zwerbowana w Cesarstwie Lemańskim i to właśnie w głównej mierze oni zajmowali owe jednolite namioty. Zaś w środkowej części obozu rozlokowana została elita – kawaleria Rzeczypospolitej, którą tworzyła głównie szlachta, stąd taka różnorodność namiotów. Część jeźdźców bowiem sama zaopatrywała się w sprzęt i broń, gdyż nie zadowalały ich przydziały państwowe.
Idąc do namiotu króla z przyjemnością podziwiałeś piękne zbroje kawalerzystów, często ozdabiane mosiądzem, a nawet srebrem, czy złotem, a także niezwykłe tkaniny ich namiotów. Przy ich kwaterach zaś stały ładne konie, na których szli oni do boju. Mimo że sarmacka Kawaleria Narodowa uchodziła za ciężką, albo półciężką, używane przez nią konie różniły się znacznie od rumaków używanych przez armie innych państw. Była to specjalna rasa wyhodowana w Sarmacji przed kilkoma wiekami. Nie były to konie wielkie i rosłe, ale dzięki temu były bardzo szybkie, wytrzymałe i zwrotne, w przeciwieństwie do ociężałych rumaków, na których jeździli żołnierze z państw ościennych.
W końcu dotarłeś do królewskiej kwatery, która mieściła się w monumentalnym wręcz namiocie, nad którym dumnie wisiała sarmacka chorągiew. W środku oczekiwali na ciebie król i hetman wielki, Stanisław Wąsowski.
Jeszcze tego samego dnia wezwałeś dowódców przydzielonych ci oddziałów i nakazałeś przygotować pułki do wymarszu jutro wczesnym rankiem. A jako, że dopiero powoli nastawał wieczór, przeszedłeś się po obozie, w którym spotkałeś wielu przyjaciół, a wśród nich Dębskiego.
Rozmawialiście tak do późna w nocy, bo niebawem dołączyło do was paru wspólnych przyjaciół. Jak się okazało, Dębski niestety nie wchodził w skład armii, przydzielonej ci przez króla. Jest bowiem dowódcą 1. Pułku Kawalerii Narodowej, które to stanowisko objął za odwagę podczas obrony stolicy i szarżę, jaką wtedy wykonaliście, gdyż poprzedni pułkownik zginął podczas osłaniania odwrotu swojego oddziału za Filenę.
O poranku zapowiadającym piękny wiosenny dzień wyruszyłeś na czele swojej armii z obozu. Byłeś uradowany, że wreszcie znów ruszasz w pole, a w dodatku mając pod swoją komendą armię składająca się w głównej mierze z Kawalerii Narodowej.
Gdy przejeżdżaliście przez wsie, jadąc przez kraj, ludzie wychodzili z domów i radowali się, a panny i kobiety obsypywały was kwiatami. Jak donosili ci zwiadowcy, nieliczne oddziały Delagów, stacjonujące w pobliżu, wycofywały się na wieść o pochodzie twojej armii. Po czterech dniach drogi wreszcie dotarliście do celu.
Główna armia Delagów mająca zdobyć Lasocin, jeszcze tu nie dotarła. Spędź zatem z pola oblegające Lasocin oddziały, a następnie przygotuj się na przybycie głównych sił delaskich. Dowodzisz doborowymi pułkami, więc walka nie powinna być zbyt trudna.
Tak, jak się spodziewałeś, zadanie nie było zbyt trudne. Możliwe, że była to nawet twa najłatwiejsza bitwa podczas tej wojny. Jak słusznie powiedziano ci na naradzie z królem i hetmanem wielkim, Delagowie gotowali się do walnej bitwy, nie mogli więc wysłać pod Lasocin zbyt dużej armii. Nie spodziewali się też z pewnością, że przybędziesz z odsieczą i to na czele tak licznego wojska. Wysłałeś zatem do króla posłańca, informując o sukcesie i prosząc o dalsze rozkazy.
20 czerwca, Anno Domini 1723
Niezmiernie uradowały mnie i cały sztab twe pomyślne nowiny.
My także nie próżnowaliśmy. Niestety, Delagowie nie dali nam się sprowokować do bitwy i wycofali swą główną armię za Wichrzycę, chcąc jeszcze bardziej ją powiększyć przed stoczeniem z nami walnej pugnae. Podobno oczekują też na nowe posiłki z kraju. Jednak dzięki temu my także powiększamy szeregi.
Zadziwiające, że dość łatwo oddali nam Orłów. Przypuszczaliśmy, że będą starali się oprzeć swą obronę o Wichrzycę i utrzymywać jak najdłużej. Tymczasem już po trzecim szturmie stolica wróciła z powrotem pod nasze panowanie. Najprawdopodobniej stało się tak również dzięki oficjalnie już podpisanej ugodzie z Bedynami, którzy jak na razie mają głównie dręczyć wroga swymi podjazdami w Przedgórzu.
Ciebie zaś proszę, abyś udał się na północ i odbił z rąk wroga Rębów. W Międzyrzeczu nie ma zbyt wielu twierdz, więc sądzę, że po zdobyciu Rębowa z łatwością odzyskasz całą krainę. A wtedy Delagowie, którzy wciąż jeszcze zajmują Bursztynowe Pola, wzięci w kleszcze pewnie poddadzą się szybko.
My zaś, szykując się do rozbicia Delagów w polu, potrzebujemy każdego pułku Kawalerii Narodowej. Odeślij więc, proszę, trzeci i piąty pułk do Orłowa. Jednak możesz zostawić sobie kilka chorągwi, w końcu co to za sarmacka armia bez equitum. Zamiast nich przyślę Ci natomiast kilka pułków piechoty, niezbędnej do zdobycia twierdzy.
Vladislaus V, Dei Gratia Rex Sarmatiae
Byłeś bardzo zadowolony z treści listu. Jak najbardziej odpowiadała ci rola samodzielnego dowódcy, nawet niewielkiej armii, i działanie na własną rękę. Zjadłszy zatem kolację, napisałeś list do żony, referując szczegółowo postępy sarmackiej armii i chwaląc się swoja ostatnią udaną odsieczą.
Następnego dnia odesłałeś królowi oba pułki kawalerii, zatrzymując sobie dwie chorągwie. Po kilku dniach, zostawiwszy w zamku nieliczną załogę, na czele niewielkiej armii wyruszyłeś w kierunku Rębowa, chcąc w drodze złączyć się z piechotą wysłaną przez króla. Oddziały delaskie, które wciąż jeszcze były w okolicy i próbowały grabić miejscową ludność, uciekały do Rębowa na wieść o twoim pochodzie.
Dzień drogi od celu, gdy już nieco się niecierpliwiłeś, kiedy nadejdą wojska obiecane przez króla, wreszcie dogonił was posłaniec od ich dowódcy, prosząc, abyś zaczekał, bo są już tuż na wschód od twojej armii. Przystałeś na jego prośbę.
Następnego dnia po południu, mając już sporą armię u boku, stanąłeś obozem pod Rębowem. Tak jak się spodziewałeś, Delagowie nie zgodzili się poddać miasta bez walki. O świcie rozpoczęło się zatem oblężenie.
Rębów jest znakomicie usytuowaną i obwarowaną twierdzą. Musisz dobrze przygotować oblężenie, by jakoś przebić się przez trzy warstwy muru i zdobyć stołp. Nie masz zbyt licznego wojska pod swoją komendą, powinieneś zatem działać roztropnie.
Dzięki zdobyciu Rębowa bez większych kłopotów przegoniłeś Delagów z Międzyrzecza. Nie stanęli nawet do bitwy. Wycofywali się pośpiesznie ku Bursztynowym Polom lub w kierunku morza, by możliwie szybko odpłynąć.
Kiedy twój koń zamoczył kopyta w morzu, lato dobiegało już końca. Zacząłeś zatem zbierać z odzyskanych ziem żołnierzy, aby jeszcze w tym roku odbić z rąk wroga Bursztynowe Pola. Nie miałeś problemów z pozyskaniem rekrutów. Szlachta licznie wstępowała do kawalerii, a chłopi i mieszczanie garnęli się do pułków piechoty. Ponadto z lasów wyszły regularne oddziały Wojska Sarmackiego, które nie zdołały podczas inwazji Delagów wycofać się do Basynii, ani tamże przebić i nękały nieprzyjaciół podjazdami.
W kilka tygodni zebrałeś sporą armię i byłeś gotów do uderzenia, by odbić Bursztynowe Pola. Parę dni przed planowanym wymarszem przybył królewski posłaniec.
14 października, Anno Domini 1723
Gratuluję świetnego oblężenia Rębowa i szybkiego odbicia Międzyrzecza. Cieszę się, że mam do dyspozycji tak znakomitego dowódcę.
Wierzę, że zgodnie z ustaleniami podjąłeś także odpowiednie kroki i przygotowałeś exercitum do oswobodzenia Bursztynowych Pól. Uderz zatem możliwie szybko i przywróć naszym rodakom wolność.
My zaś w tym czasie odbiliśmy południowe Przedgórze i powinniśmy bez większych problemów zdobyć tereny prawego brzegu Wichrzycy aż do morza. Obawiam się jednak, że w tym roku nie zdążymy już oswobodzić całej Sarmacji i będziemy zmuszeni dokończyć rzecz wiosną.
Tobie zaś pozwalam udać się zimą na odpoczynek do domu, kiedy tylko odbijesz Bursztynowe Pola. Powiadomię Cię, gdy wyznaczę termin zbiórki wojsk w roku następnym.
Vladislaus V, Dei Gratia Rex Sarmatiae
Wyruszyłeś zatem zgodnie z planem ku Bursztynowym Polom. Zwiadowcy donieśli ci, że wbrew przewidywaniom Delagowie chcą twardo bronić swych pozycji. Przysłali morzem liczne posiłki i są gotowi, by bić się z tobą nawet w polu. Jednak, ku swemu zdziwieniu, rzekę przebyłeś bez większych problemów. Byłeś pewny, że właśnie przeprawy bronić będą najzacieklej. Widocznie główna armia nie zdążyła tu przybyć. Bez przeszkód przemierzyłeś zatem sporą część Bursztynowych Pól i byłeś już dwa dni drogi od Wrońska, jednego z większych miast Sarmacji, leżącego w centrum owej krainy.
Zwiadowcy powiadomili cię, że ku miastu zmierza wroga armia. Jednakże Wrońszczanie, na wieść o pochodzie twego wojska, przegnali niewielką załogę okupantów. Masz więc znakomitą okazję, by pobić główne siły przeciwnika w polu. Kiedy przybyłeś pod Wrońsk, Delagowie już tu byli, ale nie odważyli się szturmować miasta. Byli zatem w potrzasku – teraz nie zdążyliby uciec, nawet gdyby chcieli. Muszą zmierzyć się z tobą tutaj, mając dodatkowo za plecami wrogie miasto.
Dysponowałeś niecałym pułkiem Kawalerii Narodowej, który udało ci się pośpiesznie sformować w Międzyrzeczu, ale stosunek sił wynosił zaledwie 1:3, więc powinieneś dać sobie radę, nawet mając tak niewielu elitarnych jeźdźców u boku. Ustawiłeś ich zatem w centrum, tuż za nimi piechotę, a na skrzydłach lekką jazdę. Oceniwszy szanse powodzenia pozytywnie, nakazałeś kawalerzystom dokonać przełamującej szarży, a lekkiej jeździe wsparcie ich na skrzydłach. Tuż za konnymi ruszyła piechota, aby możliwie szybko włączyć się do bitwy.
W odwodzie został ci niepełny szwadron Kawalerii Narodowej i pułk piechoty. Tak, jak się spodziewałeś, szarża zmusiła siły nieprzyjaciela do cofnięcia się, jednak niebawem Delagowie zdołali się pozbierać, walczyli zawzięcie, a po jakimś czasie zaczęli nawet zdobywać przewagę na lewym skrzydle. Aby sytuacja nie wymknęła się spod kontroli, nakazałeś kawalerzystom pozostającym w odwodzie nieco obejść pole bitwy i z boku uderzyć na wroga. Jednakże dowódca delaski był doświadczonym żołnierzem. Szybko zorientował się, co niebawem nastąpi i wysłał przeciw twoim jeźdźcom ostatnie oddziały jazdy nie biorące udziału w bitwie. Była ich jednak porównywalna z twoimi liczba. Sarmaci z łatwością rozbili owych i zgodnie z planem uderzyli z flanki na Delagów, przechylając tym samym szalę zwycięstwa na sarmacką stronę.
Po tej szarży bitwa szybko zakończyła się twoim zwycięstwem. Niedobitki Delagów, którym udało się uniknąć niewoli i zbiec z pola walki, umykały w kierunku wybrzeża niosąc otuchę i radość Sarmatom, a swoim złe nowiny.
Rozbiwszy ostatnią zorganizowaną armię delaską operującą w Bursztynowych Polach z łatwością wyzwoliłeś całą krainę, zwłaszcza, że sporo miast, wzorem Wrońska, przegnało samodzielnie wrogie załogi. Kiedy większość liści opadła już z drzew, odpłynął ostatni statek z wycofującymi się Delagami.
Wypełniwszy swe zadanie, postanowiłeś udać się na zimę do swojego nowo wybudowanego dworu i oczekującej małżonki. Załatwiłeś zatem z grubsza formalności w Bursztynowych Polach – m.in. ustanawiając swego zastępcę na czele stacjonującej tamże armii, porządkując sprawy w publicznej administracji, etc. – i ruszyłeś w piękne Góry Sowie, by nieco wypocząć po całym roku wyczerpujących walk.
Zdawałeś sobie sprawę, że najcięższe bitwy Sarmacja ma już raczej za sobą, dlatego szybko zapomniałeś o sprawach publicznych, ciesząc się spokojnym życiem z Gosieńką. Jednak, jako że zima była wyjątkowo lekka w tym roku, na początku lutego zacząłeś wyglądać królewskiego posłańca, gdyż śniegu już niemal nie było i chciałeś jak najszybciej zakończyć tę wojnę całkowitym zwycięstwem Sarmacji. W połowie lutego wreszcie przybył oczekiwany goniec z listem od Władysława V.
12 lutego, Anno Domini 1724
Radujmy się – Bóg nam sprzyja! Zima w tym roku była wyjątkowo lekka i w zasadzie już się skończyła. Możemy zatem szybciej, niż się spodziewałem, uderzyć na Delagów okupujących ostatnie nie odbite przez nas ziemie na północnym-wschodzie.
Hetman wielki, pan Stanisław Wąsowski, już rozpoczął koncentrację armii w Przedgórzu. Przybądź zatem jak najśpieszniej do Orłowa i ruszajmy na wojnę!
Vladislaus V, Dei Gratia Rex Sarmatiae
W tydzień po otrzymaniu listu byłeś w Orłowie. Zauważyłeś, że ściągnięto wielu rzemieślników, którzy sumiennie przywracali dawny blask pięknemu miastu. Już na drugi dzień wyruszyłeś wraz z królem i jego gwardią złożoną z jeźdźców pięknej Kawalerii Narodowej i udaliście się możliwie krótką drogą do miejsca koncentracji wojska.
Na początku marca wjechaliście do obozu sarmackiej armii rozlokowanej w południowym Przedgórzu. Zwiadowcy donieśli jednak, że główna, bardzo liczna i zdeterminowana, armia delaska operuje w centrum krainy. Kluczem było teraz jak najszybsze rozbicie głównej armii nieprzyjaciół. Zgromadziwszy zatem całą armię, ruszyliście na północ.
Bitwa stoczona została w raczej nie sprzyjających Sarmatom warunkach, gdyż przeciwnicy ustawili się na wzgórzu, choć niezbyt wysokim. Ponadto wróg był siedmiokrotnie liczniejszy, dlatego postanowiliście nie nacierać od razu, tylko poczekać i dać wypocząć ludziom i koniom. Jednocześnie, aby nie pozwolić Delagom na odpoczynek, co jakiś czas nakazywaliście udawać natarcie, dzięki czemu żołnierze przeciwnika musieli stale być w gotowości, podczas gdy Sarmaci mogli nabrać sił. W końcu, wczesnym popołudniem, zaczęliście gotować się do ataku na Delagów. Sarmacką armią dowodził pan Wąsowski, ty zaś miałeś pod swoją komendą prawe skrzydło.
Na pięć godzin przed zachodem słońca hetman wielki na czele całej armii ruszył do szarży na nieprzyjaciela. Wypoczęte i silne sarmackie konie galopowały pod górę równie sprawnie jak po równinie.
Pierwsze szeregi Delagów zostały rozbite przez szarżujących jeźdźców. Jednakże przewaga liczebna wroga była zbyt duża, dlatego pan Wąsowski rozkazał natychmiastowe wycofanie się jeźdźców. Dla tych znakomicie wyszkolonych kawalerzystów takie manewry to nie pierwszyzna. Potrafili oni galopować w równych kilkumetrowych odstępach, by na jeden sygnał złączyć się i jechać „kolano w kolano”. Zawracanie niemal w miejscu także każdy miał opanowane do perfekcji. Dzięki takim jeźdźcom Sarmacja potrafiła stawiać czoła dziesięcio-, czy nawet kilkunastokrotnie liczniejszym przeciwnikom.
Odskok od szeregów wroga wykonany został w jednej chwili. Odjechaliście na kilkadziesiąt metrów, by zawrócić i ponownie runąć na wroga. Powtarzaliście szarżę aż osiem razy, a gdy do walki włączyła się piechota i lekka jazda, po kilku godzinach zażartej bitwy Delagowie musieli się poddać. Czerwień zachodzącego słońca oświetliła pobojowisko.
Jednak mimo pięknego zwycięstwa w obozie tej nocy nie świętowano. Podczas siódmej szarży na czele swego wojska hetman wielki, pan Stanisław Wąsowski, został poważnie ranion i odszedł chwalebną śmiercią na polu bitwy, jak przystało na sędziwego już żołnierza, który całe swoje życie poświęcił wojaczce.
Zgodnie ze zwyczajem, w chwili śmierci hetmana wielkiego podczas kampanii wojennej, jego obowiązki przejmuje hetman polny, bez oficjalnego mianowania. Jednak do czasu uroczystego wręczenia buławy wciąż tytułowany jest tak, jak nowo wybrany hetman polny. Twoim zastępcą został pan Zygmunt Jaworowicz herbu Kościesza. Nie znałeś go dotychczas osobiście. Wiedziałeś tylko, że był dowódcą jednego ze wschodnich pułków Kawalerii Narodowej. Król wyznaczył jego kandydaturę, ponieważ w ubiegłym roku podczas walk u boku monarchy wsławił się odwagą, opanowaniem i zmysłem strategicznym, a ponadto był po prostu starym wojskowym, doskonale znającym swój fach.
Pokonując ostatnią większą armię wroga w polu należało iść za ciosem i odbić pozostające w jego rękach twierdze. Okazało się jednak, że nie będzie to takie proste, jak mogło się wydawać. Dały się we znaki skutki okupacji delaskiej. Panując na zdobytych terenach, a jednocześnie wiedząc, że nie zdołają utrzymać wszystkich zdobytych ziem, Delagowie nie starali się nawet zachowywać dobrego mniemania o sobie wśród Sarmatów. Bardzo dotkliwie obrabowali zarówno królewskie miasta, jak i wielu ziemian. Przepadła także duża część zasobów królewskiego skarbca. Z tego powodu państwo nie było w stanie wypłacić żołdu wielu jednostkom nawet za poprzedni rok.
Mimo to żołnierze bili się dzielnie w poczuciu patriotycznego obowiązku. Niestety, łupy zdobyte po wygranej bitwie nie były zbyt bogate. Starczyły ledwo na wypłatę żołdu za pierwszy kwartał poprzedniego roku. Majątki dużej części żołnierzy zostały przez nieprzyjaciela przetrzebione, a gospodarstwa były nie doglądane od dwóch lat, gdyż na wojnę ruszyli najczęściej zarówno gospodarze, jak i ich synowie zdolni walczyć za kraj.
Zatem w sytuacji, gdy Sarmacja była już bezpieczna, a ostatnie tereny w rękach Delagów znajdowały się daleko na północnym-wschodzie kraju, mężczyźni, którzy zaciągnęli się do wojska w tej wyjątkowej sytuacji na tę jedną kampanię, osądzili, że spełnili swój obywatelski obowiązek. Biedni, albo średnio-zamożni ziemianie chcieli jak najszybciej wrócić do swych gospodarstw, aby przekonać się w jakim są stanie po ich długiej nieobecności, a przede wszystkim zobaczyć się z rodzinami, o których losy się lękali, zostawiwszy je często jeszcze przed okupacją delaską.
Armia uległa więc dużemu uszczupleniu. Zostali w niej przedstawiciele zamożnej szlachty, którzy do zarządzania swoimi rozległymi majątkami mieli zatrudnionych gospodarzy, a poza tym mogli sobie na to pozwolić, mając ogromne zapasy pieniędzy, zwłaszcza, że dysponowali prywatnymi posłańcami, którzy pozwalali im utrzymywać stały kontakt z rodzinami. Zostali także średnio-zamożni panowie bracia, których gospodarstwa nie tknięte wojną znajdowały się w Basynii, albo przeciwnie – bardzo blisko frontu, w związku z czym zależało im na jak najszybszym wyparciu wroga z kraju. Została także większość piechurów, którzy nie mieli gospodarstwa, ani rodzin, dla których całym życiem była armia. Oczywiście było też wielu patriotów, którzy mimo powyższych problemów nie myśleli o opuszczeniu wojska, dopóki cała Sarmacja nie zostanie wyzwolona.
Król Władysław V nawet za bardzo nie przejmował się tym zjawiskiem. Wiedział, że gospodarka państwa w dużym stopniu zależy od zamożności obywateli. Dlatego uważał, że należy im pozwolić naprawić szkody wyrządzone przez wojnę, by szybko mogli odbudować swe majątki. Ponadto nie chciał, aby warstwa średnio-zamożnej szlachty uległa osłabieniu, bo wtedy magnaci zaczęliby odgrywać zbyt dużą rolę w kraju.
Jednak ty, mimo że rozumiałeś doskonale odchodzących z armii żołnierzy, obawiałeś się, że wojsko będzie aż zbyt nieliczne, aby w krótkim czasie odbić z rąk Delagów kluczowe warownie i wyzwolić całą Sarmację. Sądziłeś, że król trochę przecenia możliwości sarmackich wojaków. A w każdym razie, jak zwykle, odbije się to na hetmanach, którzy mając nieliczne wojsko nie będą sobie mogli pozwolić na jakąkolwiek minimalną pomyłkę podczas szturmowania zamków i odbijania ostatnich zajętych przez nieprzyjaciela ziem.
Zatem armia liczyła teraz trzecią część sprzed walnej bitwy, wyłączając niewielkie straty poniesione w boju. Król także udał się z powrotem do stolicy, by zająć się sprawami państwowymi, całą wyprawę pozostawiając w twoich rękach. Postanowiłeś zatem odbić nadbrzeżną twierdzę w Leszyniu. Gdy ją już zdobędziesz, z pewnością kilka ostatnich mniejszych twierdz i miast zostanie poddana przez Delagów.
Będąc już pod murami Leszynia, doszły cię niepokojące wieści. Oto Delagowie zdołali jeszcze zebrać całkiem sporą armię, która zmierza w kierunku warowni. Jednakże nie możesz się już cofnąć. Musisz zdobyć Leszyń, a potem odeprzeć ataki wroga, który będzie usiłował odbić utracony zamek.
Stojąc na szczycie stołpu, skąd obserwowałeś walkę i wydawałeś rozkazy, z zadowoleniem patrzyłeś na pośpiesznie wycofujące się spod murów Leszynia niedobitki Delagów. Wiedziałeś, że teraz zwycięstwo nad najeźdźcą jest już niemal przesądzone.
Już trzeciego dnia po ostatniej bitwie, na czele dość skromnej armii wyruszyłeś z Leszynia. Wysłałeś także gońców, aby uzupełniania, które miały być zmobilizowane, jak najszybciej stawiły się w wyznaczonym miejscu. Przez ten czas odbiłeś bez walki trzy ostatnie zamki zajmowane jeszcze przez Delagów. Załogi widząc, że wojna już niemal zakończona zwycięstwem Sarmacji, i mogąc odejść cało decydowały się skorzystać z propozycji i wrócić do swej ojczyzny, oddając twierdze prawowitym właścicielom.
Zatem cała Sarmacja była już oswobodzona. Ważąc swoje siły, postanowiłeś iść za ciosem i przekroczyć przedwojenną granicę Rzeczypospolitej. Ciąg ostatnich porażek Delagów z pewnością drastycznie obniżył morale żołnierzy, a i liczebność rozbijanych kolejno armij uległa ogromnemu uszczupleniu. Jest to znakomita okazja, by odbić utracone w wyniku ostatniej wojny przed trzydziestoma laty ziemie.
Delagia w obecnej sytuacji pragnie jak najszybszego zawarcia pokoju, gdyż przegrana już dlań wojna dotkliwie wpłynęła także na stan finansów i gospodarki państwa, mimo licznych łupów wojennych. Dlatego też wydaje się, że zdobycie największej twierdzy tej krainy wystarczy, aby w traktacie pokojowym Delagowie zwrócili te ziemie Sarmatom. Kiedy wreszcie dotarły uzupełnienia, ruszyłeś na czele sporej armii pod Dębiec.
Stoisz u bram jednej z najpotężniejszych warowń na świecie – Dębca. Jednak dla Sarmatów nie ma nic niemożliwego.
Najeźdźca został zatrzymany i wyparty z ziem Sarmacji, a nawet twa ryzykowna kontrofensywa została zwieńczona sukcesem. Zatem nadszedł czas, aby zawrzeć korzystny dla Rzeczypospolitej pokój. Posłałeś więc gońca z wiadomością do króla o planowanych rokowaniach pokojowych. Oczekując na odpowiedź przygotowałeś tak liczną armię, jak to było możliwe – nie zwracając uwagi na niekiedy mierne uzbrojenie lub przeszkolenie żołnierzy – aby pokazać Delagom, że planujesz dalszy marsz w głąb ich kraju, a tym samym dać sobie mocny argument podczas rozmów o zakończeniu wojny. Delaska armia była rozbita, a tym razem to sarmackie wojska były w natarciu. Byłeś więc przekonany, że ta pokazowa, jeszcze dość liczna – choć o słabej wartości bojowej – armia, udająca chęć zajęcia dalszych terenów Delagii, skłoni przeciwnika do jak najszybszego wystąpienia z propozycją rozmów pokojowych.
Już po kilku dniach od wymarszu ze zdobytego Dębca przybył poseł delaskiego króla z propozycją zawarcia pokoju. Nie otrzymawszy jeszcze wiadomości od Władysława V, odprawiłeś go, prosząc o trzydniowy czas do namysłu. Rozbiłeś zatem obóz pod sporym miasteczkiem, dając żołnierzom trochę odpoczynku. Dwa dni po rozmowie z delaskim dyplomatą przybył królewski posłaniec.
14 października, Anno Domini 1724
Dziękuję Ci za wspaniałe dowodzenia sarmacką armią. To dzięki Tobie Rzeczpospolita bohatersko pobiła wroga, a nawet ma szansę odzyskać utracone ziemie. Doprowadź proszę rokowania pokojowe jak najszybciej do pomyślnego skutku. Możesz być pewny, że za Twą wierną służbę nie ominą Cię należyte honory.
Vladislaus V, Dei Gratia Rex Sarmatiae
Delaski posłaniec przybył punktualnie następnego dnia. Tym razem przyjąłeś go i usiedliście do krótkiej rozmowy. Oznajmiłeś mu, że jest możliwe rozpoczęcie rokowań pokojowych, jednak w miejscu wyznaczonym przez ciebie – na zamku wnbsp;Dębcu. Tamten nie chciał się początkowo zgodzić – możliwe, że negocjował pro forma – ale w końcu przystał na ten warunek.
Tydzień później przyjąłeś delaskie poselstwo we wspaniałej sali dębskiego zamku i wraz ze swymi doradcami usiedliście do rozmów o zakończeniu wojny. Dyskusje były długie i szczegółowe. Jednak po kilku dniach zakończyły się owocnym podpisaniem traktatu pokojowego między Rzecząpospolitą Sarmacką a Królestwem Delagii. Niemal wszystkie twe postulaty zostały zaakceptowane przez stronę przeciwną – choć nie zawsze w pełnym wymiarze. Delagia zobowiązała się zwrócić wszystkie zagrabione dzieła sztuki i kultury z wyjątkiem dwóch obrazów i trzech rzeźb delaskich artystów. Ponadto zmuszona jest zapłacić rekompensatę za zniszczenia wojenne i zagrabione majątki ze skarbów królewskich i prywatnych dworów w wysokości 3 000 000 złotych sarmackich w przeciągu trzech lat. Wszyscy jeńcy mają być wymienieni podczas następnego spotkania za cztery tygodnie, bez względu na ich liczbę z obu stron – Sarmaci wzięli do niewoli więcej żołnierzy przeciwnika. Najważniejszą zaś sprawą jest powrót do Sarmacji ziem Dalekiego Nadbrzeża z minimalną korektą na korzyść Delagii.
Wojnę można było więc uznać za zakończoną. Nie spodziewałeś się, żeby Delagowie próbowali odbić utracone ziemie, mimo podpisania traktatu pokojowego. Jednak wolałeś być ostrożny i odroczyłeś swój wyjazd do czasu przybycia trzech nowo sformowanych pułków mających stacjonować w odbitej krainie.
Wraz z wojskiem, które miało stacjonować przy nowej granicy z Delagią, przyprowadzono żołnierzy niedawnego wroga. Wymiana jeńców miała bowiem nastąpić już za kilka dni. Przeprowadzono ją bez większych kłopotów w planowanym terminie – wszak to Sarmacja wzięła więcej wrogów do niewoli, więc stronie przeciwnej nie zależało na komplikowaniu sytuacji.
Zostawiwszy zatem odzyskaną prowincję pod opieką dwóch pułków piechoty i jednego jazdy, ruszyłeś na czele walczącej u twego boku armii ku stolicy. Zwolnieni z delaskiej niewoli jeńcy musieli być przyzwoicie traktowani, bo ochoczo ruszyli z wojskiem. Także pan Zygmunt Jaworowicz wracał z tobą na jakiś czas.
Wjechawszy w mury Orłowa zastaliście tłum radosnych ludzi, czekających, mimo nieprzyjemnej już, późnolistopadowej pogody, by powitać zwycięskiego hetmana i jego żołnierzy. Przejechaliście główną aleją i zatrzymaliście pod zamkiem króla. Wojacy stanęli dumnie wzdłuż drogi prowadzącej do zamku, a ty udałeś się na spotkanie z Jego Mością Władysławem V.
Robiło się już ciemno, więc po krótkiej rozmowie monarcha polecił ci odesłać żołnierzy na kwatery, w których mieli spędzić noc. Powiadomił cię też, że czekają tam na nich świeże ubrania i zbroje, ponieważ na jutro zaplanowana jest uroczysta defilada zwycięskiego wojska, a także oficjalne wręczenie buław hetmana wielkiego i polnego.
Tymczasem wraz z panem Jaworowiczem zasiedliście do kolacji z królem. Jakaż była twa radość, gdy niebawem do sali weszła twoja Gosieńka! Padliście sobie szczęśliwi w ramiona po tak długim czasie rozłąki. Okazało się, że król spodziewał się twego przybycia, a przecież na defiladzie i nominacji hetmana wielkiego nie może zabraknąć jego ukochanej.
Nie mogłeś jednak porzucić służbowych obowiązków, poprosiłeś zatem Gosieńkę do stołu i zacząłeś zdawać królowi relację z ostatnich miesięcy walk, w których ów już nie uczestniczył, zajadając jednocześnie kopytka polane pysznym gulaszem z sarny z borowikami, tudzież zupę grzybową lub pierogi biernejskie.
Nazajutrz, gdy wyjrzałeś przez okno, spostrzegłeś licznych żołnierzy w galowych mundurach i zbrojach zbierających się pod głównym zamkiem. Po dość krótkim śniadaniu, jakie zjadłeś sam z Gosieńką, ubrałeś przygotowane uprzednio uroczyste ubranie, oraz zbroję i wyszedłeś przed zamek. Żołnierze już ustawieni zostali w szyku, a mieszkańcy zebrali się na krańcach ulicy, bądź też wyglądali z okien.
Zająłeś zatem miejsce na czele pochodu. Żołnierze wyglądali naprawdę wspaniale w pięknych mundurach i zbrojach. Podobne wydarzenie pamiętałeś jak przez mgłę, gdy jako młody chłopiec przyjechałeś z ojcem na koronację króla. Jednakże wojsko uczestniczące w dzisiejszej paradzie wydawało ci się znacznie wspanialej wyglądające.
Na czele, zaraz za tobą, były szeregi Kawalerii Narodowej. Piękniejszych żołnierzy od tych jeźdźców nie znajdziesz w świecie. Owi kawalerzyści mieli na sobie kirysy, szyje chroniły dodatkowo obojczyki, ręce osłonięte mieli naramiennikami i karwaszami, a na głowach nosili wspaniałe szyszaki. Cała ta wspaniała zbroja wykonana była z doskonałej blachy zdobionej na krańcach mosiężnymi okuciami, a bardzo bogaci mogli sobie pozwolić na złote. Spod pancerza wystawał, najczęściej czerwony, kontusz – na paradzie, rzecz jasna, o ujednoliconym kolorze. Wysokie buty tych żołnierzy wykonane były z jasnobrązowej, niemal żółtej, skóry.
Rzeczą charakterystyczną dla Kawalerii Narodowej były skrzydła mocowane do naplecznika zbroi (rzadziej do tylnego łęku siodła). Ponadto każdy jeździec na zbroję ubierał dodatkowo skórę lamparta lub wilka – w zależności od majętności. Główną bronią kawalerzysty tej formacji była bardzo długa – sięgająca nawet długości 5,5-6 metrów – kopia z dużym proporcem przy grocie. Oprócz niej, uzbrojony był on w koncerz lub pałasz, zamocowany do siodła pod lewą nogą, i – rzecz jasna – każdy bez wyjątku nosił szablę przy boku.
Warto też odnotować, iż w szeregach Kawalerii Narodowej była najznamienitsza szlachta Sarmacji. Żołnierz wstępował w jej szeregi zawsze z własnej woli, gdyż służba w tej formacji była ogromnym honorem. Wiedział on, że własną piersią broni ojczyzny, swych bliskich i odziedziczonej po przodkach ziemi. To sprawiało, że prezentowała się ona tak okazale, miała znakomite morale i była tak bardzo skuteczna w boju, mimo stosunkowo niewielkiej liczebności.
W następnej kolejności za kawalerzystami ustawieni byli pikinierzy. Nosili jednakowe, mocne, acz proste zbroje i kapaliny chroniące głowy, a w ręku dzierżyli pikę. Bardzo dobrze wyszkoleni, znający się na swojej robocie żołnierze.
Tuż za nimi maszerowali łucznicy. Bez obciążającej zbroi, w schludnych, eleganckich mundurach oprócz starannie wystruganych, najczęściej cisowych lub jesionowych, łuków mieli solidne, proste miecze przy pasie.
Następnie ustawieni byli zbrojni – elitarne oddziały ciężkiej piechoty. Mieli na sobie solidne, pełne zbroje, a na głowach przyłbice. Walczyli długimi mieczami, a dodatkowo mieli do obrony trójkątną tarczę.
Dalej szli kusznicy. Najbardziej zdyscyplinowani żołnierze w sarmackiej armii. Chronieni lekkim skórzanym pancerzem, mieli ponadto stalowe kapaliny na głowach i miecz w pogotowiu.
Na końcu pochodu szli – nie mniej dumnie od pozostałych – pałkarze, rekrutujący się głównie z Bedynów. Oprócz oddziałów pałkarzy, tworzyli oni także oddziały łuczników i kuszników stacjonujące na południowo-wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej.
Wreszcie trębacz zagrał miłą dla ucha melodię, a zaraz po nim huknęła orkiestra. Ruszyłeś na czele pięknego wojska w stronę głównego rynku. Przy drodze stały tłumy mieszkańców, młodzi chłopcy patrzyli na was z podziwem, a staruszkowie z uznaniem.
Na głównym placu czekał już król i jeszcze większe tłumy mieszkańców miasta i okolic. Rozpoczęła się ceremonia nominacyj hetmańskich. Król przemówił, chwaląc twe znakomite zasługi pro defensione patriae przy okazji popisując pokrótce przebieg wojny i znakomite warunki pokoju ją kończącego. Następnie poprosił cię, abyś podszedł.
Król ponownie przemówił argumentując swój wybór pana Zygmunta Jaworowicza na hetmana polnego, po czym wręczył mu hetmańską buławę – nieco mniej bogatą od twojej. Po chwili oklasków zabrałeś głos. Wyraziłeś wielką dumę ze swych żołnierzy, chwaląc ich męstwo i poświęcenie w boju. Przywołałeś kilka momentów kampanii, które szczególnie zapadły ci w pamięci na potwierdzenie swych słów, po czym zacząłeś wręczać odznaczenia najlepszym oficerom, ale też niektórym szeregowym, którzy szczególnie wsławili się podczas tej wojny.
Gdy uroczystość dobiegła końca, kolumna wojska udała się w kierunku zamku królewskiego, lecz tym razem pochód prowadził król. Na zamku zasiadłeś do ostatniej uczty w tym towarzystwie przed upragnionym powrotem do domu.
Następnego ranka wyjechałeś z małżonką z Orłowa, pięknej stolicy Sarmacji. Podróż do twego nowego domu była dość długa, ponieważ zajechaliście najpierw do twoich rodzinnych posiadłości w Przedgórzu. Tam spędziliście zimę, a wiosną, z kilkoma wozami dobytku, który chciałeś zabrać do nowego dworu, ruszyliście na zachód w Góry Sowie, gdzie mogłeś spędzić następne lata w spokoju, ciesząc się innym życiem, zostawiwszy stan kawalerski w przeszłości.
Po tej wyniszczającej wojnie Sarmacja odbudowała się jeszcze silniejszą niż dotychczas. W wojsku wprowadzono na powrót surową dyscyplinę, przekonawszy się boleśnie, że tak szybkie postępy Delagów w pierwszym roku wojny spowodowane były rozprężeniem się jej podczas długich lat pokoju, jakiego doznawała Sarmacja ante bellum. Uregulowano również sprawy Bedynów. Zasadniczo stali się oni równi w świetle prawa z rodowitymi Sarmatami, jednakże musieli płacić dodatkowy podatek na utrzymanie wojska stacjonującego przy wschodnich kresach państwa, przez następne trzydzieści lat nie mogli posiadać ziemi na własność poza Dzikimi Polami, a ponadto każdy mężczyzna wchodzący w dorosłość musiał odbyć dwuletnią służbę wojskową. Dzikie Pola – które w oficjalnych dokumentach zaczynano nazywać Zagórzem – podzielono na dwa województwa, przez co Bedyni mieli nawet swą reprezentację w sejmie – choć co prawda tylko w niższej izbie poselskiej – stanowiąc piętnastą jego część.
Przez następne lata Delagia nie ważyla się już prowadzić otwartej wojny przeciw Rzeczypospolitej Sarmackiej i po jakimś czasie odzyskana prowincja – Dalekie Nadbrzeże – na powrót wrosła w ojczyste ziemie. Także dwaj pozostali sąsiedzi starali się utrzymywać dobre stosunki z odbudowanym, jeszcze silniejszym krajem, a Wojsko Sarmackie musiało zmagać się tylko z drobnymi wypadami dzikich ludów z Zagonów Biernejskich.
Sarmaci udowodnili, że nie rzucali słów na wiatr, przekazując swym córkom i synom odwieczną dewizę: Amor Patriae nostra lex!
Pobierz całą kampanię
Pobierz całą fabułę (.pdf)
Na stronie stronghold.net.pl wykorzystujemy ciasteczka. Jeśli jeszcze nie masz dość tego typu komunikatów, więcej informacji znajdziesz w Polityce Cookies. zamknij