Niestety, dotarły do nas smutne wieści. Lord Wełnowór został okrutnie zamordowany przez Diuka de Truffe. Ciało jego zostało wystawione na dziedziniec zamkowy siedziby Lorda ku przestrodze buntującym ostatnio się chłopom przeciw tyranowi.
Tymczasem Sir Długoręka powrócił już z ceną okupu po negocjacjach. Tylko skąd wziąć te pieniądze?
Szpieg na dworze Węża, doniósł, że diuk buduje nowy skarbiec. Jest on słabo ufortyfikowany i nie będzie problemu. Trzeba tylko wykurzyć straż. Sir Długoręka przysłał mi kilku kopaczy, ludzi, którzy podkopują się pod mur, by go osłabić. Często tracą życie podczas tych operacji, jednak są bardzo skuteczni.
Najpierw wysłałem na wzgórze kilku strzelców. Ich zadaniem będzie zatrzymywanie wszystkich, którzy spróbują wyjść. Reszta będzie ostrzeliwać kuszników oraz łuczników Węża. Propo łuczników, widać , że z nowego zaciągu, gdyż z łukiem mieli chyba dopiero tydzień temu pierwszy raz się spotkać.
Tymczasem kopacze podkopywali się pod fortyfikacje Beaugearta. Gdy te się zawaliły, a ostatni kusznik zginął z rąk mych strzelców, moi pałkarze i włócznicy wbiegli do środka i zabili paru pałkarzy, którzy mieli oprócz strzelców trzymać w ryzach fort.
W skarbcu było 1000 złota. Nie tyle, ile się spodziewałem, lecz i nie tym nie wolno gardzić.
Gospodarka mimo, iż jest to skarbiec, została dobrze utworzona. Jedzenie szybko trafiało do spichlerza, materiałów budowlanych i zasobów było pod dostatkiem, a wieczorkiem ludzie spędzali wolny czas w karczmie. Sam udałem się do gospody i pod przebraniem zapytałem się chłopa, czy Wąż spróbuje nas odbić. Odpowiedział mi, że na pewno tak. Więc zaczynają się kłopoty.
Rano postawiłem, że nie będę litościwym ekonomistom i będę zabierał siódmą część dochodu. Jedna dziesiąta pójdzie na kościół , a chłopi przeżyją. Postanowiłem, że trzeba ograniczyć wydawaną żywność i część po prostu sprzedawać. Po ogłoszeniu tych nowin przez herolda, ludzie nie byli smutni, źli, ale dziwnie spokojni. Czy Wąż zdzierał z nich wszystko?
Zwiększyłem natomiast liczbę kopalni żelaza i złoto rosło w oczach. Przy okazji rekrutowałem też nowych strzelców, by oprzeć się atakowi. A ten nastąpił nagle. Na horyzoncie pojawiło się dużo pałkarzy oraz kusznicy. Nie Ci z zaciągu Węża, ale najemni, a Ci są o wiele groźniejsi, gdyż znają wojenne rzemiosło wiele lat. Wzleciało wiele szypów(strzał)szaropiórych w powietrze, bełty przeszyły powietrze, krew trysła po obu stronach, lecz większe straty... odniósł wróg!!! Tak! Morale się poprawiły i od razu kolejne strzały wzniosły się w powietrze z murów. Gdy ginęli kusznicy, pałkarze zastawiali się "co robić ?". W końcu ruszyli na bramę, lecz czekała ich niemiła niespodzianka. Oprócz strzał nagle kraty się podniosły i z rozbiegiem wybiegli moi ludzie. Nie mieli oni (ludzie Węża) szans na przeżycie. Zostało rannych paru mych ludzi, a oni... Cóż, kruki będą miały dzisiaj ucztę.
Ataków było jeszcze kilka, lecz tym razem sprawniejsze. Najemnicy już się nie pojawili, walczyli normalnie, lecz jeden mnie zastanowił. Czemu kilku ludzi walczyło lepiej niż całą armia Węża razem wzięta? Chyba Wilk albo Wieprz przesłał posiłki...
Na szczęście nastał ten dzień. Złotem zapełnił się cały skarbie, kupiec kupił jeszcze parę kamieni, za które dał pięknie ozdobioną zbroję i ona też wylądowała w skarbcu. Sir Długoręka może wyruszać...
by Crux
Na stronie stronghold.net.pl wykorzystujemy ciasteczka. Jeśli jeszcze nie masz dość tego typu komunikatów, więcej informacji znajdziesz w Polityce Cookies. zamknij